sobota, 19 września 2015

Jeden

          Schodzisz ze sceny. Pierwszy taniec gotowy. Od Twoich koleżanek dowiadujesz się, że ten mężczyzna obchodzi dzisiaj urodziny. Chcesz go poznać mimo wszystko. Chcesz, żeby był Twój. Tylko Twój.
          Wychodzisz z zaplecza i idziesz na sale. Podchodzisz do baru ciągle szukając go wzrokiem. Zamawiasz szklankę coli i ktoś nagle siada koło Ciebie.
          – Byłaś zajebista – mówi i przeszywa Cię wzrokiem – Nigdy nie widziałem lepszej tancerki – schlebia Ci, ale nic sobie z tego nie robisz. Słyszałaś już to wielokrotnie.
          – Wiesz co? Znam takich jak ty. Chcesz, abym teraz ci podziękowała, wtedy postawisz mi drinka. Będziemy rozmawiać, wtedy przed moją twarzą pojawi się kolejny i kolejny. W końcu się upiję, a ty mnie zawieziesz do siebie. Rano obudzę się z bolącą głową, bez żadnego pojęcia gdzie jestem – jego twarz jest bardzo zdziwiona, ale słucha dalej. Nie przerywa Ci – No i najważniejsze... będę już bez pracy. Nie mój drogi. Pracuję.
          Klepiesz go w policzek i odchodzisz. Znowu idziesz do przebieralni i ubierasz skąpy strój. Wychodzisz na scenę. Dajesz z siebie wszystko. Wiesz, że przygląda Ci się. Wiesz, że obserwuje i próbuje zapamiętać każdy, najmniejszy ruch Twojego ciała. Dzięki temu, jesteś dokładniejsza w każdej części Twojej choreografii. Chcesz być bez błędna.
          Gdy odwracasz się tyłem do widowni, widzisz swojego szefa obserwującego Cię z zaplecza. Przygląda Ci się, jak reszta na sali. Lubisz go. Nie należy do innych szefów z tej branży. Można powiedzieć, że jest Twoim przyjacielem. Wiesz, że jak będziesz miała jakikolwiek problem, możesz się do niego zwrócić bez żadnego problemu.
          Damian, bo tak ma na imię, ma 35 lat. Fakt, jest od Ciebie dużo starszy, ale nie przeszkadza wam to. Nie ma żony i chyba nigdy nie będzie jej miał. Przelotne romanse? Owszem, ale nigdy nic dłuższego.
Po skończonym występie, swoje kroki kierujesz w jego stronę.
          – No, Marta, byłaś fantastyczna! W tym miesiącu dostajesz premię.
          Przytulasz go i odchodzisz. Wychodzisz na dwór, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Na dworze panuje ziomb, ale nic Ci to nie robi. Siadasz na ławce i z kieszeni wyjmujesz jednego papierosa.
          – Nie pal – mówi wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Dzisiejszy... w sumie wczorajszy solenizant.
          – Nie rozkazuj mi – mówisz i gromisz go wzrokiem – Kim ty w ogóle jesteś? Przystawiasz się do mnie, jakbym była jakąś dziwką! Chcesz mnie zaliczyć i zniknąć? No tak, przecież wy wszyscy jesteście tacy sami.
          – Najpierw to chciałbym cię poznać – znasz parę godzin, rozmawiałaś raz, cholernie Ci się podoba, ale bardzo ciała Ci na nerwy. Nie tak się umawiałyśmy Marto, nie tak. – Trzymaj. Zadzwoń, jak będziesz miała czas.
          Mówi i odchodzi. A Ty stoisz jak ten ostatni słup soli. I nawet nie krzyczysz "Ty tępy chuju", jak to masz w zwyczaju.

          Wchodzisz do klubu, ciągle myśląc o tamtym mężczyźnie. Kartkę schowałaś do stanika. Dochodzi 4 nad ranem. Jeszcze godzina i wracasz do domu. Koledzy solenizanta są nadzwyczaj spokojni. Nie schlali się w trzy dupy.
          Lokal pomału pustoszeje. W tym momencie na sali jesteś tylko Ty i on. Podchodzi do Ciebie, gdy jesteś do niego tyłem. Łapie Cię za biodra. Wyczuwasz od niego dużą ilość alkoholu, ale nie masz siły go od siebie odepchnąć. Poza tym, jest Ci bardzo dobrze. Czujesz się swobodnie w jego ramionach. Podoba Ci się to. Mimo to,że na początku tak bardzo działał Ci na nerwy. Przez Twoje ciało przechodzi ciepły, przyjemny dreszcz.
          – Powiesz mi w końcu jak masz na imię? – pyta się po chwili – Powiesz mi jak na imię masz maleńka? Nic nie pamiętam, a głowa mi pęka. Proszę bejbe zdradź mi ten sekret, ale najpierw...
          – Hola, hola! – przerywasz, znając dalszą cześć tej piosenki – Zazwyczaj to mężczyzna pierwszy się przedstawia.
          – No tak. Gdzie moje maniery? Wybacz. Szalpuk. Artur Szalpuk. – kojarzysz to nazwisko, ale nie masz pojęcia skąd. – Teraz twoja kolej, piękna – szepce Ci do ucha, przygryzając Twój płatek ucha.
          – Ja? Yyy... – jąkasz się. Nie wiesz czemu. Po prostu zamarłaś – Marta Wiśniewska.
          – Pięknie Marto. Będę czekać na twój telefon.
          I odchodzi.

1 komentarz:

  1. Szalpi! :D nareszcie będę mogła o nim czytać, bo jeden blogi jaki znalazłam został zawieszony... a w drugim chyba brak weny autorce... ;/ czekam na next, ty wiesz :D błagam, szybko! :D

    OdpowiedzUsuń